Kwarantanna dzień drugi

Środa rano. Mamy pobudkę od wojska polskiego, szkoda, że nie grają na trąbce do słuchawki. Znowu to samo, czy małżonka siedzi, jak się czuje.

POZ do mnie oddzwania, „dzień dobry, lekarz XXX, w czym mogę pomóc” i zaczyna się zabawa, tłumaczenie sytuacji, nagle pada pytanie „a ma pan jakieś objawy?”, uu, lekarz zbił mnie z tropu „yyYYYyy, no nie mam”, w odpowiedzi słyszę „no to jest pan zdrowy”. Zaczynam znowu tłumaczyć, Że Żona też nie ma objawów, a ma wynik pozytywny w odpowiedzi słyszę „to po co robiła test jak nie ma objawów?”, słuszne pytanie. „bo wie pan, kupiliśmy test w Internecie, on pokazał wynik pozytywny to zrobiliśmy państwowy i też wyszedł pozytywny”. Znowu widzę oczami wyobraźni minę lekarza. W końcu „no dobra, wystawię panu skierowanie, ale moim zdaniem pan jest zdrowy”

Jadę na test! Urrraa! W punkcie pusto, żywego ducha nie ma, obsługa zaskoczona, Że ktoś podjechał, no ale robią wymaz, wynik za 24 godziny w systemie, dziękuję do widzenia. Również bardzo mili ludzie.

Małżonka skontaktowała się z lekarzem POZ, Żeby się dowiedzieć co zrobić z kaszlem, który ma od miesiąca? Lekarka z POZ wysłuchała i.. „.. niech pani weźmie sobie jakiś syrop, co tam pani ma” na co moja Żona mówi, Że może mieć każdy lek, bo opieka społeczna, albo ktoś pójdzie. „ja pani nie mogę bardziej pomóc, jakby było gorzej, to proszę dzwonić po pogotowie…”

Obiad, nasza córka wymarzyła sobie placki ziemniaczane, ale nie mamy ziemniaków. I złota myśl, przecież pomoc społeczna może nam pomóc, przecież się oferowali.

Dzwonię, przekierowanie na odpowiedni numer, w słuchawce miła pani „ ma pan Internet? Umie pan skorzystać z e-maila?” uu, w tym momencie pomyślałem, Że zaraz poprosi mnie o wysłanie listy zakupów na maila i wszystko Ładnie dostarczą. Odpowiadam, Że mam, Że umiem i słyszę „to niech pan sobie sam zamówi przez Internet w sklepie XXX, albo YYY, niektóre to nawet na następny dzień dostarczają.” O_O no to państwo mi pomogło, trzymają zdrowego człowieka w klatce i nawet kilograma kartofli nie dostarczą. I słyszę w słuchawce „no chyba, Że pan ma problemy finansowe, to wtedy poinformujemy fundację, która przygotuje dla pana paczkę Żywieniową” Szybko odpowiadam, Że problemów finansowych nie mam, że myślałem, że ktoś po prostu kupi mi kilogram ziemniaków, a ja przeleje pieniądze i już. Nie, to tak nie działa.

Finalnie ziemniaki dostaliśmy od rodziny.

Ten wpis został opublikowany w kategorii inne, wydarzenia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.